fbpx

Polaku, zaciągnij się smogiem – Polska na bezdechu

Nie od dziś wiadomo, że smog zabija. Nie od dziś wiadomo, że to czym oddychamy wpływa na nasze zdrowie i samopoczucie. Te z pozoru proste prawdy w polskiej rzeczywistości rozbijają się o mur niewiedzy, braku woli, niedoinformowania lub dezinformowania, lekkomyślności czy obłudy. Smog nie tylko spowija Polskę ale niczym narkotyczny dym otumanił klasę polityczną, która do tej pory nie widziała problemu lub co gorsza nie chciała go zobaczyć.

Do stycznia 2017 r. dla większości przedstawicieli polskiej sceny politycznej problem smogu w Polsce nie istniał. W 2015 r. przyjęto rozwiązanie prawne mające poprawić jakość powietrza. Ustawę okrzyknięto „antysmogową”, chociaż de facto była to nowelizacja ustawy – Prawo ochrony środowiska w dość niewielkim zakresie. Pomimo, iż należałoby ocenić ją pozytywnie, to jednak z racji fakultatywnego charakteru oraz przerzucenia odpowiedzialności za walkę ze smogiem na samorząd, jej rezultaty dzisiaj są bardzo znikome (zgodnie z art. 96 ust. 1 w znowelizowanym brzmieniu „Sejmik województwa może, w drodze uchwały, w celu zapobieżenia negatywnemu oddziaływaniu na zdrowie ludzi lub na środowisko, wprowadzić ograniczenia lub zakazy w zakresie eksploatacji instalacji, w których następuje spalanie paliw”). Samorządy niechętnie sięgały po oferowane rozwiązania we wspomnianej nowelizacji, z kolei przykład Krakowa – od lat zmagającego się ze smogiem – to nieliczny wyjątek.

Stan ten funkcjonowałby zapewne dalej a politycy, w tym niestety rządzący, nadal uważaliby, że smog to – cytując Ministra Zdrowia, Konstantego Radziwiłła (PiS) – „troszkę bardziej teoretyczne zagrożenie”. Słowa Ministra, będącego przecież lekarzem, zasługują tu na oddzielną krytykę.

W podobnym tonie wydaje się wypowiadać Minister Środowiska, Jan Szyszko (PiS), który zrzuca winę za smog na „zapylenie naturalne”, proponując jako metodę walki z nim „geotermię toruńską”. Dla przypomnienia, ten sam Minister opowiada się za zwiększeniem wycinki drzew w Polsce (z drugiej strony mających jego zdaniem zwiększać pochłanianie CO2), a także, co ogłosił podczas ostatniego szczytu klimatycznego w Marrakeszu (COP22), zamierza wprowadzić pilotażowy program leśnych gospodarstw węglowych (!) przewidziany w Polsce na lata 2017-2020. Argumentem na jego rzecz jest wspomniane już pochłanianie CO2 przez lasy. W trakcie ostatniego wyżu w Polsce mogliśmy się przekonać jak bardzo „pomocne” były bezlistne zimowe lasy. Otóż w niczym nie pomogły bo pomóc nie mogły.

Innym znamiennym przykładem człowieka do „walki ze smogiem” jest Minister Energii, Krzysztof Tchórzewski (PiS). Postrzega on rozwój XXI wiecznej gospodarki przez pryzmat XX wieku (żeby nie napisać XIX wieku) patrząc na energetykę przez ciemne od węgla okulary. Minister Tchórzewski to „człowiek z węgla”, który dla ratowania branży nagina liczby i statystyki, łączy energetykę z górnictwem, centralizuje, kopiuje rozwiązania z PRL i wdraża je w warunkach do tego nieprzystających. Smutną prawdą jest to, iż Polska opalana węglem to Polska tonąca w smogu (oczywiście nie można tu zapominać o innych „paliwach” takich jak odpady, opony, czy też kalosze które lądują w piecach, obecnie nie standaryzowanych przez polski rząd). Do tego Minister, który nie eliminuje węgla najgorszej jakości, petryfikuje problem. Proponowane rozwiązania zdecydowanie przychodzą tu za późno. Warto nadmienić, iż Ministerstwo Energii zamierza się wreszcie wziąć za sprawę, pytaniem otwartym pozostaje jednak to, jak bardzo chce rozwiązać problem, który potrzebuje podejścia systemowego, a nie wybiórczego. Poza tym nie można zapominać o tym, że Minister Tchórzewski to jeden z głównym przeciwników odrzuconego projektu rozwiązania prawnego w zakresie ograniczenia ruchu starych pojazdów w miastach (zakaz wjazdu do centrum pojazdów niespełniających kryteriów środowiskowych). Jakiś czas temu poseł PiS Krzysztof Tchórzewski, będący wtedy w opozycji, pomysł oceniał jako pomyłkę, będącą krokiem do tworzenia swoistych gett tylko dla bogatych. Pan Minister chyba jednak zapomniał, że tak biedni jak i bogaci oddychają tym samym powietrzem, tak samo chorują i umierają przez smog.

Niestety podobne podejście do smogu i jakości powietrza ma jeszcze wielu przedstawicieli sceny politycznej w Polsce. Swoje w przedmiocie smogu „zrobiła” także poprzednia ekipa. W 2012 r. ówczesny Minister Środowiska rządu PO-PSL podniósł poziom alarmowy zanieczyszczenia powietrza pyłem zawieszonym z 200 do 300 mikrogramów. Obecnie kierowane przez Ministra Jana Szyszko Ministerstwo Środowiska nie widzi potrzeby obniżania poziomów alarmowania, argumentując to tym … że alarm byłby ogłaszany nagminnie (!). Tak wyśrubowane kryteria informowania sprawiają, iż znacznie później informacja o złym stanie powietrza dociera do społeczeństwa. I tylko na życzenie rządzących, wszyscy – od niemowlaka do emeryta – mimowolnie zaciągamy się „smogową cygaretką” naładowaną tablicą Mendelejewa.

Nowoczesna chce i musi to zmienić!

Podchodzimy do smogu jak do realnego problemu. Złożyliśmy projekt nowelizacji ustaw „Prawo ochrony środowiska” oraz „Prawo o ruchu drogowym” które zakładają utworzenie specjalnych stref ograniczających lub zakazujących wjazdu samochodów, niespełniających unijnych norm emisji spalin a także wprowadzenie mandatów za poruszanie się w tych strefach. Strefy te miałyby powstać w 16 miastach Polski: Warszawie, Krakowie, Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku, Szczecinie, Bydgoszczy, Lublinie, Katowicach, Białymstoku, Gdyni, Częstochowie, Radomiu, Sosnowcu oraz Toruniu.