Populiści kierowani poparciem najbardziej skrajnego, ale za to wiernego elektoratu traktują kobiety jak zagrożenie. Ich wiedza i kompetencje obnażają brak wiedzy i kompetencji we własnych, populistycznych szeregach.
Kultura ostatnich dziesięcioleci nauczyła nas, że kobiety mogą osiągnąć wszystko. I do takiego stanu rzeczy bardzo szybko się przyzwyczaiłyśmy. Zdobywamy tytuły naukowe i górskie szczyty, skaczemy ze spadochronem, obliczamy parametry misji na Marsa.
Leczymy ludzi, służymy w wojsku, pilotujemy samoloty, których pasażerowie powierzają nam swoje życie i bezpieczeństwo. Obsługujemy skomplikowane maszyny i reżyserujemy filmy.
I nikt nie ma z tym problemu.
A skoro tak jest, skoro decydujemy o rozwoju technologicznym, bezpieczeństwie innych ludzi i strategiach biznesowych wielkich korporacji, dlaczego odmawia nam się prawa do decydowania o sobie?!
W świecie, w którym rozwój technologii pędzi w szybkością światła, cofamy się o dekady w podstawowych kwestiach, które ten rozwój umożliwiają – tracimy prawo do kształtowania najbardziej intymnych aspektów swojego życia.
A od jego jakości zależy nie tylko nasze szczęście i równowaga psychiczna, ale również to ile, jako jednostki, wniesiemy do społeczeństwa.
Świat obiega fala populizmu. Rozczarowani degeneracją i biernością elit ludzie szukają rewanżu i zwracają się w kierunku radykałów, których jedyna oferta to „rozwalić system“.
A potem, o czym z reguły zapominają wspomnieć wyborcom, budują własny system, w żadnym stopniu nie lepszy od poprzedniego, ale za to kontrolowany przez „swoich“. A jednym ze skuteczniejszych sposobów zdobycia kontroli nad przeciwnikiem jest ograniczenie jego praw pod pozorem moralności, zasad i sprawiedliwości społecznej. Przy głośnej aprobacie hierarchów kościelnych.
Co my, silne i niezależne polskie kobiety, dostałyśmy w bonusie od „dobrej zmiany“?
Populistyczny rząd Jarosława Kaczyńskiego, rękami ruchów pro-life, próbuje całkowicie zakazać aborcji, do której zgodnie z obowiązującymi przepisami, w określonych sytuacjach mamy prawo.
Za urodzenie skrajnie upośledzonego, niezdolnego do samodzielnego życia dziecka rzuca kobietom łapówkę w postaci 4 tysięcy złotych. Ale tylko pod warunkiem, że powodująca ogromną traumę patologiczna ciąża zostanie donoszona, a dziecko urodzi się żywe.
Jednocześnie Minister Zdrowia o 60% zmniejsza finansowanie OIOM dla noworodków.
Z populistami J. Kaczyńskiego jest ten problem, że to co powinni pozostawić Bogu przypisują sobie, a w boskie ręce przekazują własną robotę, którą w sferze społecznej mają obowiązek wykonać.
Zapewniają nas o trosce, a w tym samym czasie decydują o odebraniu finansowania fundacjom, które skutecznie i z ogromną pasją walczą z przemocą wobec kobiet i dzieci (przykład fundacji Dzieci Niczyje i Centrum Praw Kobiet).
Na fali populistycznego wzmożenia moralnego minister Radziwiłł, wycofuje ze sprzedaży bez recepty pigułki „dzień po“. Tym samym skazuje kobiety (niektóre z nich są ofiarami gwałtu) na konieczność biegania po gabinetach lekarskich i proszenia o receptę, z ryzykiem, że trafią na odpowiednik ministra Radziwiłła, który powoła się na klauzulę sumienia.
Strażnicy moralności przekonują nas, że najlepszy poród to taki, przy którym kobieta krzyczy z bólu. Bez właściwej opieki i znieczulenia. Czy wydaje im się, że dzięki temu matka będzie bardziej kochać swoje dziecko? Podczas gdy cały cywilizowany świat rozwija opiekę okołoporodową, nasz rząd ją ogranicza, skazując ciężarne kobiety na ból, stres i upokorzenie.
Na fali „dobrej zmiany“ straciłyśmy prawo do refinansowania procedury in vitro, coraz powszechniejsza w przestrzeni publicznej jest pełna pogardy i uprzedmiotowienia mowa nienawiści oraz koncentracja na ocenie naszego wyglądu, zamiast na ocenie działań i kompetencji.
Z anten prorządowych mediów coraz częściej padają tezy, że antykoncepcja złem.
Do programów nauczania nie dopuszcza się profesjonalnie zorganizowanej edukacji seksualnej, która pozwoliłaby polskim nastolatkom poczuć się pewnie w swoim ciele, właściwie kierować swoim życiem seksualnym, a także uniknąć wielu niechcianych ciąż, depresji i braku akceptacji swojego ciała.
A na wszelki wypadek, gdybyśmy chciały dochodzić swoich praw, Trybunał Konstytucyjny został sparaliżowany, a Rzecznik Praw Obywatelskich stracił część swojego budżetu i dla władzy jest wrogiem, którego działalność trzeba deprecjonować i ośmieszać.
W ostatnich dniach Prezes Kaczyński objawił nam się jako Dobry Pan… Polki nie mają Panów. Mają rząd, który ma obowiązek szanować ich prawa i należycie rozwiązywać prawne i społeczne problemy.
Dlatego też, 8 marca w trakcie światowych demonstracji kobiet przeciw populistycznym rządom, na polskich ulicach nie powinno zabraknąć ani kobiet, ani wspierających je mężczyzn.
Największym niebezpieczeństwem jest bierność w sytuacji gdy krok po kroku, na przestrzeni czasu rząd przesuwa granicę naszych swobód. Z bierności rodzi się przyzwyczajenie, z przyzwyczajenia akceptacja, a na koniec przychodzi przyjęcie do systemu własnych wartości i zachowań tego, co na początku wydawało nam się nie do przyjęcia.
Nie możemy do tej sytuacji dopuścić.