O SMOGU, jego pochodzeniu, składzie chemicznym, wpływie na zdrowie i środowisko powiedziano już bardzo, bardzo wiele. Dlatego we wstępie ograniczymy się jedynie do przypomnienia, że słowo SMOG powstało z połączenia SMOKE (dym) i FOG (mgła), a samo zjawisko to mieszanina powietrza z dymem zawierająca w sobie szkodliwe substancje powstałe w wyniku spalania.
W Polsce mamy głównie do czynienia ze smogiem typu londyńskiego, czyli powstałym w domowych paleniskach. Innymi słowy, nasz największy smogowy problem to to, czym ogrzewamy nasze domy i mieszkania. Brzmi dość przyziemnie, ale ta prozaiczność powoduje, że możemy się skupić na jasno zidentyfikowanym problemie i szukać konkretnych rozwiązań. Wielu próbuje. Obecnie rząd wdraża program „Czyste powietrze”, a raczej próbuje wdrażać, bo jego nieudolność jest krytykowana przez Komisje Europejską, która grozi odebraniem miliardów złotych dofinansowania. Samorządy mają własne programy wymiany pieców, kotłów, instalacji grzewczych. Istnieją kampanie edukacyjne i informacyjne. Problem czystości powietrza poruszany jest przez polityków praktycznie codziennie. Dodatkowo najbardziej potrzebujący otrzymują ekwiwalenty na opał… Ale skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Obecnie beneficjentami programów modernizacyjnych jest wiele osób, które poradziłyby sobie świetnie nie korzystając z nich. Nim wprowadzono wszystkie dofinansowania, istniały już firmy specjalizujące się w wymianie urządzeń grzewczych, instalacji paneli fotowoltaicznych czy termomodernizacji budynków. Z ich usług korzystali świadomi ekologicznie i ekonomicznie obywatele. Ekologia jako styl życia stała się modna – i dobrze! Ta moda wpływa na zachowania konsumenckie, na dietę, na biznes. W mediach wciąż pojawiają się eksperci od ekologii, ci prawdziwi mądrze tłumaczący wyzwania współczesnego świata i ci farbowani powtarzający frazesy i chcący wypłynąć na fali eko-zainteresowania. Pojawiają się też zatroskani politycy, a każdy z nich jak z rękawa sypie pomysłami na walkę ze smogiem. Samochody hybrydowe, niskoemisyjne samoloty, pasywne biurowce…
Wszystko pięknie. Wielkie inwestycje i zielona gospodarka. To wszystko jest bardzo ważne, ale żeby poprawić jakość powietrza w miastach musimy działać tu i teraz. Żeby ograniczyć smog, musimy spojrzeć w głąb problemu, tam, gdzie często nasz wzrok nie sięga, gdzie nie wybieramy się na spacery, gdzie nie docierają kamery telewizji śniadaniowych.
My widzimy tylko dym. Wiemy, kto emituje ten dym, smog, niską emisję. Zgłaszamy to na policję, straż miejską i nic. Dzień, tydzień, miesiąc później ta sama sytuacja się powtarza, dym wraca. I znów: pismo, telefon, pismo, telefon – straż miejska wlepiła mandat i …nic. Ale jak to??? Skoro truciciel wie o programach, uchwale antysmogowej, dofinansowaniach, czemu z nich nie korzysta?
Istnieje rzesza ludzi, o których kompletnie się nie mówi, którzy żyją w warunkach minimum egzystencjalnego, czyli obecnie wg GUS za 393 zł miesięcznie. PÓŁTORA MILIONA POLAKÓW żyje w skrajnym ubóstwie. Rekordowo niska stopa bezrobocia, transfery socjalne 500+ nie zmieniły ich sytuacji bytowej. Skoro problemem jest bieżąca woda, dostęp do kanalizacji, toaleta to ciężko mówić o świadomości ekologicznej, zero waste, no plastic. I mówimy tylko i wyłącznie o mieszkańcach miast. O ludziach, którzy praktycznie funkcjonują poza systemem. Wiemy od nich, że najlepiej palą się opony, gumy oraz stare oleje silnikowe. Wiemy, za ile można sprzedać socjalne przydziały węgla. Wiemy, że śmieci dzieli się na palne i niepalne, kopcić najlepiej w nocy, bo straż miejska pracuje do 22. Lokale socjalne w większości to stare kamienice, które w dużej części nie nadają się do podpięcia do sieci, termomodernizacji, bądź wymiany kotłów. Do niektórych klatek schodowych wchodzi się ze strachem. Mandat, upomnienie wystawione przez straż miejską posłuży co najwyższej jako podpałka do zapalenia starych mebli. Ponieważ trzeba sobie radzić także, kiedy samorząd wymienił piec na taki najnowszy, piątej generacji, tworzy się patenty na to, żeby w nich palić śmieci. A przy nieszczelnych oknach sporo trzeba nawrzucać.
Po kilkunastu takich wizytach w śląskich mieszkaniach, w których pali się czymkolwiek, co zapewni ciepło, można lepiej zrozumieć problem. Ze smutkiem dostrzegliśmy społeczne źródła smogu. To są źródła, które często pomijamy, których nie chcemy widzieć. Ułatwiamy sobie życie pakując je do pudełka z napisem „patologia” i idziemy dalej. W ten sposób skazujemy miliony Polaków na stagnację w warunkach, które są nieludzkie, jednocześnie zabijając własne człowieczeństwo i skazując środowisko na degradację. Nasze wspólne środowisko, powietrze, którym oddychamy wszyscy. Czy zatem powinniśmy zrezygnować z tych wszystkich wielkich projektów i globalnych idei? Z neutralności CO2, z gospodarki cyrkularnej z samochodów na prąd? Nie, ale musimy jednocześnie zawalczyć o zmianę najbliżej nas, o pomoc naszym sąsiadom, którzy trują nas z bezsilności.
Autorzy:
Monika Rosa
Jarosław Urych