Wróciłam na Śląsk.
Wczoraj ogłoszono stan wyjątkowy. Fundacja Ocalenie, wolontariusze, tłumacze, media i my z Klaudią Jachirą opuściliśmy Usnarz Górny.
Na granicy została grupa 32 Afgańczyków i Afganek zamkniętych od 25 dni przy granicy. Ci, którzy towarzyszyli im przez te dni pożegnali się przez megafon i obiecali, że będą o nich dalej walczyć.
Nie dowiemy się, jak się czują, czy ich stan się pogarsza, czy żyją… Rząd PiS twierdzi, że uchodźcy to tylko jeden z powodów i mówią o zagrożeniu „w czasie ćwiczeń wojskowych białoruskie i rosyjskie wojska mogą przypadkiem przekroczyć naszą granicę”. Tłumaczą, że to dla naszego bezpieczeństwa. Słabe to państwo, jeśli z powodu garstki ludzi wprowadza się stan wyjątkowy, ogranicza prawo do niezależnej informacji. Ten stan wyjątkowy nie ma żadnego uzasadnienia.
I będę głosować za jego uchyleniem.
Nie było stanu wyjątkowego, kiedy przez COVID-19 umierały setki osób, a przedsiębiorcy tracili dorobki życia.
Jeśli PiS obawia się reżimu Łukaszenki niech przedstawi fakty posłom i posłankom, a nie opowieści na konferencjach prasowych. I te słowa o Frontexie, które z uśmieszkiem wypowiada minister Kamiński, że „Frontex mówiąc żartobliwie, dałby polecenie, że polska straż graniczna ma sama się oddelegować”. Uważa, że są w kontakcie, ale podjęli tę decyzję po tym, jak Frontex odmówił Litwie wsparcia i Polacy musieli się oddelegować na ich granicę.
Mamy stan wyjątkowy, który pozwoli zatuszować nieudolność rządu i jego zaniedbania oraz znieczulicę na ludzkie potrzeby.
Rzeczywistym powodem wprowadzenia stanu wyjątkowego są dodatkowe uprawnienia dla administracji rządowej, które pomogą uporać się ze społeczeństwem obywatelskim ubiegającym się o przestrzeganie praw człowieka przez władze.
Stan wyjątkowy pozwala między innymi na:
wydanie zakazu przebywania na danym terenie,
użycie broni palnej przez Policję i siły zbrojne RP,
wprowadzenie cenzury prewencyjnej i zagłuszanie sygnału radiowo-telewizyjnego,
wydanie zakazu działalności organizacjom społecznym, uznanym za zagrożenie dla porządku publicznego. I wiele innych.
A tam na granicy zostali ludzie.
Fot. Martyna Tochwin | wspolczesna.pl