fbpx

„Na trzy zdrowaśki do pieca“ zamiast edukacji i prawa do decyzji

Najwięcej krzywdy uczyniono ludziom pod sztandarem zasad, moralności i religii. To oczywiste, że żaden agresor nie wykrzyczy: krzywdzę w imię władzy, bogactwa lub potrzeby kontroli. Motyw cierpienia musi być ofiarom wystarczająco uzasadniony i warty poświęcenia. A argument: „bo Bóg tak chce i sumienie tak nakazuje“ skutecznie zamyka usta wielu z nich. I daje kontrolę. Żyjemy w kraju, w którym ten stan rzeczy nadal ma się nie najgorzej.

Spójrzmy na fakty:

1. W środku sezonu urlopowego do Kancelarii Sejmu wpływają dwa obywatelskie projekty ustaw antyaborcyjnych: liberalizujący i zaostarzający. Ten drugi, w zasadzie, całkowicie pozbawia kobiety prawa do aborcji.

2. Premier Beata Szydło jako czynny polityk i reprezentant państwa gwarantującego Konstytucją neutralność światopoglądową, bez skrępowania zapowiada, że głos w sprawie aborcji powinien należeć również do biskupów.

3. Kancelaria Prezydenta Dudy oficjalnie przyjmuje, jako „bardzo ważny dar”, relikwię św. Gianny Beretty Molli – kobiety, która wolała umrzeć niż pozbyć się zagrażającej jej życiu ciąży. Szefowa Kancelarii Prezydenta informuje, że Prezydent będzie mógł przed relikwią modlić się, by „Święta Mama, patronka rodzin, wypraszała wiele łask dla polskich rodzin”.


4. Prawicowi publicyści – sprowadzając ich idiotyczne wypowiedzi do meritum – uważają, że aborcja dokonana przez zgwałconą kobietę jest dla niej podwójną krzywdą, na którą nie mogą pozwolić, a urodzenie głęboko upośledzonego, niezdolnego do samodzielnego życia, skrajnie cierpiącego dziecka jest drogą do doskonalenia swojej wiary i pogłębiania człowieczeństwa.

5. Minister Zdrowia zamyka program finansowania procedury in vitro i wprowadza w jego miejsce alternatywę, która cofa nas o kilkadziesiąt lat, a w żaden sposób nie pomoże parom, których problemu z posiadaniem potomstwa nie rozwiąże odpowiednia obcisłość męskich slipów a jedynie medyczna, długotrwała procedura leczenia niepłodności, zakończona zabiegiem zapłodnienia.

6. Minister Zdrowia planuje wycofać ze sprzedaży bez recepty tzw. pigułki „dzień po“ po to, by kobiety nie zażywały ich bez zgody lekarzy.

7. Pierwsza Dama, w sprawach tak mocno dotyczących kobiet, milczy.

8. Większość polskich nastolatków pytana o edukację seksualną i sposoby zabezpieczania się przed niechcianą ciążą czerwieni się i odwraca głowę. Brakuje im podstawowej wiedzy w sytuacji, gdy rozpoczynają życie seksualne w coraz młodszym wieku.

Nasze życie seksualne, ciało, cierpienie na skutek zadanej mu krzywdy oraz satysfakcja z seksu są tak samo dobrymi narzędziami kontroli jak przepisy wpływające na naszą zamożność, wysokość podatków, bezpieczeństwo czy dostęp do edukacji. Tzw. „prawicowi konserwatyści“ dobrze o tym wiedzą.

Po wakacjach czeka nas kolejna awantura światopoglądowa, która może zakończyć się przegłosowaniem przez posłów PiS, przy wsparciu części posłów opozycji, ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne.
Kosztem kobiet, w ręce posłów PiS trafi jeszcze więcej narzędzi kontroli. Kobiety będą zmuszone radzić sobie same.

Aborcja i in vitro nie są zabiegami kosmetycznymi, na które wpada się do gabinetu po drugiej stronie ulicy z regularnością picia ulubionej kawy.
Pigułka „dzień po“ nie jest dropsem łykanym dla zabawy po każdym stosunku płciowym.
Ofiara gwałtu, często brutalnego, nie ma siły, by obolała, posiniaczona i zdemolowana psychicznie, czekać w kolejkach po receptę na pigułkę chroniącą ją przed ciążą w wyniku gwałtu, ani zależeć od czyjejkolwiek klauzuli sumienia. Przeszła wystarczającą traumę, której bardzo często nikomu nie zgłasza. Bo nie ma zaufania do skuteczności i wrażliwości organów państwa. Bo nadal, w XXI wieku, obawia się moralnego napiętnowania i wykluczenia przez własne otoczenie.

Bez stosownej edukacji seksualnej, nastolatki rozpoczynające życie płciowe, w zderzeniu z wszechobecnymi efektami photoshopa i reklam, nie dowiedzą się, że ich mniej doskonałe ciała i reakcje są całkowicie w porządku. Wielu z nich nie uchronimy przed depresją, coraz częstszym samookaleczaniem lub zamykaniem się w sobie. Innych skażemy na wyśmianie i przemoc słowną ze strony niewyedukowanych rówieśników, używających płciowości jako narzędzia dobrych żartów i zdobywania popularności na Facebooku.

Stając w obronie edukacji, prawa do decydowania o swoim życiu i ciele oraz neutralności światopoglądowej, nikomu nie zabraniamy stosować własnych, bardziej restrykcyjnych zasad. Tak długo, jak stosuje je wobec siebie i nie wymusza ich na innych.

Znając hipokryzję zwolenników moralności, część z nich jako pierwsza pobiegłaby po stosowną pomoc, gdyby którekolwiek z powyższych doświadczeń spotkało ich siostrę, żonę lub córkę. Dzień później wciąż próbowaliby decydować za innych.