fbpx

Proszę pomyśleć o Obywatelach

Dochodzi 4 nad ranem. W wielkiej sali pełnej zielonych foteli, od kilku dni panuje chłód i mrok. Nie ma tu okien ani świeżego powietrza. Atmosfera jest więc podwójnie ciężka. Sala zwykle w tym czasie jest pusta, więc panująca w niej temperatura nie ma dla nikogo znaczenia, ale nie dziś! Dziś są tu ludzie, na których rodzina czeka w domu, ludzie którzy nie przygotowują świąt, nie szukają prezentów. To kolejna już noc, którą spędzają w miejscu znanym tak dobrze milionom Polaków z telewizji.

Jednak ani społeczeństwu, ani im samym nigdy nie przyszło do głowy, że będą tu spać. W ubraniach, na siedząco, pod kocami. Nikt nie podejrzewał, że w tym gwarnym miejscu, które widziało przecież już tak wiele, nocną ciszę będzie mącił płytki i nerwowy oddech przebywających tam od kilkudziesięciu godzin posłów.

Tak mogłaby zaczynać się niezła powieść. O uciekinierach, o szpiegach, czy nawet o mrozie, który zatrzymał ludzi w drodze. Ale to nie jest początek kryminału. To polska rzeczywistość z grudnia 2016 roku. Miejsce akcji to sala plenarna Sejmu RP, a bohaterowie to posłowie na Sejm. Posłowie opozycji, którzy z najzwyklejszej bezsilności wobec polityki rządu PiS, ale i z ogromną determinacją, w ten właśnie sposób – dla wielu kontrowersyjny – postanowili zaprotestować przeciw niszczeniu naszego kraju.

Wystarczyła iskra. Posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus postanowiła podziękować pracującym w Sejmie dziennikarzom i umieściła na mównicy kartkę z hasłem #WolneMedia. Dlaczego? Dlatego, że większości parlamentarnej zamarzył się Sejm bez kontroli mediów, które są czwartą władzą, a nawet jeśli z kontrolą to mocno ograniczoną. Bo uznali, że kamery nie powinny nagrywać pracujących na sali posłów. Dlaczego? Nie wiadomo. To samo miałoby dotyczyć obecności mediów na posiedzeniach komisji sejmowych. Dlaczego dziennikarze mieliby mieć ograniczony wstęp? A być może dlatego, że posłowie rządzącej partii podczas posiedzeń Sejmu nie raz i nie dwa się skompromitowali, a media bezkompromisowo to pokazały? Jednak w dalszym ciągu nie jest to powód, by zamykać drzwi Sejmu przed ludźmi, którzy wykonując swoją pracę, łączą nas – posłów z Wyborcami, z pieniędzy których jesteśmy opłacani. To oni mają prawo wymagać i oczekiwać informacji dotyczących naszej pracy.

Po niepokornej posłance Scheuring-Wielgus na mównicę wszedł inny poseł opozycji, ściągnął nawet zostawioną przez poprzedniczkę kartkę i w związku z tym, że była to debata budżetowa, chciał zadać pytanie o środki pieniężne dla Symfonii Varsovii. Co zrobił marszałek? Uznał, że poseł zakłóca obrady i go z nich wykluczył! Mrożek to czy Bareja? Czeski film czy wenezuelska telenowela? To co zdarzyło się dalej śmiało mogliby napisać scenarzyści „House of Cards”. Mogliby, gdyby uznali, że takie coś miałoby prawo się wydarzyć. I wielce prawdopodobne jest, że ktoś powiedziałby: TO KOMPLETNIE NIEWIARGODNE W DEMOKRACJI! Scenariusz szybko znalazłby się w koszu. Jednak posłowie PiS pokazali, że wszystko jest możliwe. Co zrobili? Postanowili zamknąć się w sali obok. Najpierw radośnie śpiewając kolędy a następnie dyskutując nad ustawami, postanowili przeprowadzić głosowania. We własnym gronie stanowili prawo. Grono było na tyle własne, że nikt nie może do końca i z pełnym przekonaniem stwierdzić, kto był w Sali Kolumnowej i kto tak naprawdę podnosił ręce podczas „głosowania”. Oczywiście o wejściu mediów nie było mowy. Za „media” posłużyła kamera przemysłowa, obejmująca niewielką część sali, a sam przekaz pozostawiał wiele do życzenia. W takich warunkach uchwalono budżet dużego europejskiego kraju. I co? I nic! Wszyscy wychodzący z sali przekonywali, że nic się nie stało.

Otóż stało się! I brakiem honoru jest powtarzanie, że wszystko gra. Jarosław Kaczyński miał stwierdzić „musimy to wygrać”. Zdaje się, że nie dali mu do myślenia ludzie, którzy stali na mrozie i domagali się poszanowania zasad praworządności. Niektórym z nich udało się nawet spojrzeć prezesowi w oczy. Co zobaczyli? Kpiący uśmiech z wnętrza czarnej limuzyny, którą nocą opuszczał Sejm, eskortowany przez policję.

Panie Prezesie, nie jest wstydem przyznać się do winy i ją naprawić. Obradowaliście w skandalicznych warunkach, które urągają godności zarówno parlamentu, posłów, jak i byłego premiera, którym Pan przecież jest. Ale przede wszystkich swoim zachowaniem obraziliście Obywateli. Proszę pomyśleć o Nich. Macie większość – przyjdźcie do Sejmu i przegłosujcie to jeszcze raz. Godnie, w obecności kamer i z podniesioną przyłbicą. Otwórzcie Sejm dla mediów i pracujcie tak byście nie musieli się tego wstydzić.